|
BUŁGARIO, CIERPIENIE TY MOJE ...
2. Brak smaku.
Spójrzmy teraz na problem z przeciwnej strony. Stawiając się na waszym miejscu, zdaję sobie sprawę, jak bardzo arogancka muszę się wam wydawać ze swoimi pretensjami i uprzedzeniami. Prawda, że wam, żyjącym w Bułgarii, ciągle narzuca się zderzenie z rzeczywistości, tj. z tym, co można nazwać "niemożliwym". Lecz w ostatecznym rozrachunku może się okazać, iż ta konieczność nie jest aż tak różna od mojej, tylko że ma przeciwny znak. Co się tyczy języka ojczystego lub pierwotnego (a znaczy to, że wychodzi się tutaj od mentalności, którą musi on wyrazić i od człowieka, posługującego się tym językiem), to zostaje mu narzucona konieczność wprowadzania nowych słów, pochodzących z innych języków, co nieuchronnie doprowadzi do szczepienia się poprzez te zapożyczenia obcej mentalności i zupełnie innego życiowego doświadczenia. Ogólnie mówiąc, do ojczystego języka będą się wkradać myśli i wyrażana przez nie życiowa praktyka, do których do tej pory bułgarski nie miał dostępu z powodu prawie półwiecznej obecności żelaznej kurtyny. Dodajmy jeszcze więcej niż wiek ledwie funkcjonującej demokracji; wieki świadomości narodowej, wyrobionej wyłącznie na zasadzie pasywnej reakcji, a nie konstruktywnego działania w stosunku do Turków i islamu; dodajmy też religię, która pozostała wierna swojej średniowiecznej tożsamości. Nie chciałabym być na waszym miejscu i przyjmuję krytykę tych, którzy winili mnie za to, że sama osobiście uciekłam od tych trudności.
Zaczęło się od Szekspira i Dostojewskiego, a skończyło na tłumaczeniach Faulkner'a, Beckett'a, Nathalie Sarraute, Barthes'a, Foucaulte'a, Krystevej (bardzo rzadko) i innych, żeby ich już nie wyliczać. Okazało się, że brakuje niezbędnych słów, by po bułgarsku oddać tę nową dla tego języka treść. Problem został rozwiązany poprzez przelewanie do tego ubogiego języka, właściwego wrażliwym wieśniakom i naiwnym myślicielom, całego potoku zapożyczeń - bez słodyczy i bez korzeni. Składnia stała się niezgrabna, a i myśl nie nabrała większej elastyczności, co widocznie nie przeszkodziło uniwersyteckim profesorom - poliglotom w tym, by esperanto przenieść tak, jak jest, w kolumny "liberalnych", "elitarnych" i "otwartych" pism nowego "otwartego" i "wolnego" społeczeństwa. I czy mogło być inaczej, skoro uważa się, iż dostęp do wszelkich pożądanych i dostarczających satysfakcji dóbr, łącznie z językowymi, musi być "wolny", "otwarty" i darmowy.
1 |
2 |
3 |
4 |
5 |
6 |
7 |
8 |
9 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18
Strona główna
|
|